czytając mój blog wiecie, że jestem ogromną fanką masek pod różną postacią, w szczególności masek w płachcie od SKIN79. Dlatego też dziś pod lupę biorę aloesową maskę w płachcie z serii Fresh Garden Mask-ALOES. Pokazywałam ją wam we wpisie z Nowościami kosmetycznymi, o których możecie przeczytać tutaj ⇨ <KLIK> . Zapraszam na post :)
Powiem Wam, że do testu tej maski podeszłam z wielkim entuzjazmem. Byłam pewna, że sprawdzi się rewelacyjnie tym bardziej, że nie mam żadnych zastrzeżeń do jej dwóch poprzedniczek - maski perłowej - PEARL i maski ze śluzem ślimaka - SNAIL. Bardzo lubię kosmetyki z aloesem i właściwości, jakie ma aloes. To co nam oferuje producent również jest mocno obiecujące.
Zacznę od początku. Wyciągnęłam maskę z opakowania i zaskoczyło mnie to, że w porównaniu do dwóch poprzednich masek ta była dość mało nasączona serum, jakie jest w masce. Nałożyłam maskę na twarz, trzymałam zgodnie z zaleceniem producenta. Płachta bawełniana była sucha. Mocno mnie to zaskoczyło, gdyż w poprzednich maskach płachta po zdjęciu z twarzy była dość wilgotna...
Niestety, ale rozczarowała mnie ta maska. Tak naprawdę to nie widziałam, żeby dała jakiś efekt. Co prawda twarz była nawilżona, ale to nie było takie nawilżenie jakby się spodziewała po tej masce. Powiem szczerze, że większe uczucie nawilżenia miałam po nałożeniu na twarz samego żelu z aloesu marki Holika Holika, o którym możecie przeczytać tutaj ⇨ <KLIK>. Niż po tej masce aloesowej...
Nie czułam na twarzy żadnego ukojenia, nie widziałam żadnego rozjaśnienia skóry... Po tej masce musiałam nałożyć krem, gdzie w dwóch poprzednich nie musiałam. Ponieważ czułam, że moja skóra potrzebuje jeszcze nawilżenia.
Nie wiem, czy mi się akurat trafił taki feralny egzemplarz maski czy też ta maska ma po prostu takie działanie... Miałyście tą maskę??? Dajcie znać jak się u was sprawdziła, bo naprawdę zaskoczyło mnie jej działanie... Wiele sobie obiecywałam, ale niestety nie kupię jej następnym razem.
Pozdrawiam - Madzia :*
Linki do dwóch poprzednich wpisów recenzji masek z serii Fresh Garden Mask:
- maska perłowa: Fresh Garden Mask Pearl
- maska ze śluzem ślimaka: Fresh Garden Mask Snail
38 komentarze
szkoda, że się nie sprawdziła :(
OdpowiedzUsuńRównież żałuje :) Dziękuje za obserwacje :*
Usuńnie używam masek, A jak już to robię heh
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam maski :)
UsuńGreat post!
OdpowiedzUsuńYou have a nice blog!
Would you like to follow each other? (f4f) Let me know on my blog with a comment! ;oD
Have a great day!
xoxo Jacqueline
www.hokis1981.com
Thank you so much :)
UsuńZapodam sobie na twarz taką dzisiaj :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSzkoda, że Cię rozczarowała.
OdpowiedzUsuńRównież żałuje. Nie jest zła, ale też nie porwała mnie...
UsuńDziwna sprawa... szkoda ze się nie sprawdziła :;
OdpowiedzUsuńNo niestety...
Usuńmyślałam że to będzie sztos...
OdpowiedzUsuńJa również tak myślałam...
Usuńano trzeba szukać dalej ideałów;D
UsuńDzięki za opinię, bo ja wzięłabym ją ze względu na piękne opakowanie :)
OdpowiedzUsuńTak opakowanie piękne. Ja wzięłam ze względu na aloes.
UsuńByć może trafiłaś na feralny egzemplarz. Albo faktycznie działanie maski jest tak słabe, że nie opłaca się jej kupować. Z drugiej strony ile razy miałaś tak, że po jednorazowej aplikacji kosmetyku od razu widziałaś efekt?
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że trafiłam na feralny egzemplarz. Dwie poprzednie maski, czyli perłowa i ze śluzem ślimaka od razu dały efekt. Widoczna była poprawa skóry, jej nawilżenie, rozjaśnienie. W tym przypadku tego nie było. Tak jak napisałam w poście, że większe efekty daje sam żel aloesowy niż ta maska.
UsuńThank you for your comment on my blog!
OdpowiedzUsuńI follow you! ;oD
xoxo Jacqueline
www.hokis1981.com
Thank you :*
UsuńUwielbiam aloes, a jeszcze bardziej maski w płachcie! Takie połączenie to dobro dla skóry <3
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że najlepszy aloes, to ten z mojej doniczki stojący na parapecie ;)
UsuńTak to prawda, że najlepszy aloes to ten prosto z doniczki. Ja bardzo polubiłam się z aloesem w kosmetykach. W tej masce jakoś nie czułam takiego działania, jak to miało miejsce na przykład po użyciu żelu aloesowego. Coś mi brakowało....
UsuńRaczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńJa też ponownie jej nie kupię...
UsuńSzkoda pieniędzy na coś, co nie daje efektów...
OdpowiedzUsuńDlatego nie kupię jej ponownie...
UsuńTo już wiem, że jej będę unikała ;) Skoro szału nie ma; )
OdpowiedzUsuńU mnie niestety nie było...
Usuńszczerze mówiąc, spodziewałam się, że lepiej wypadnie ;) aloesowe kosmetyki zwykle działają cuda ;)
OdpowiedzUsuńTak też myślałam, dlatego się zdziwiłam...
UsuńJa bardzo lubię te maseczki ;)
OdpowiedzUsuńhttps://theloveanea.blogspot.com/
Maseczki z tej serii bardzo lubię. Jedynie co to z tą maseczką nam nie po drodze ;)
UsuńSzkoda, że się u Ciebie nie sprawdziła. Chyba muszę ją wypróbować na sobie ;)
OdpowiedzUsuńWypróbuj i daj koniecznie znać. Może po prostu trafiłam na feralny produkt... Dziękuje za obserwacje :*
UsuńSzkoda, że się nie sprawdziła.. Akurat tej wersji nie miałam, ale wersja maski z nadrukiem kota przyprawiła moją skórę o podrażnienia.. :(
OdpowiedzUsuńOjejku to nie dobrze. Tej maski z nadrukiem kota nie miałam, więc nie wiem jakby zareagowała moja skóra na nią.
UsuńBardzo serdecznie dziękuję za pozostawione komentarze :)
Odwdzięczam się za każdą obserwacje - tylko daj mi znać :)
Kwadrans dla Ciebie jest miejscem, które tworzymy razem :)